Wakacje jak co roku, także i w tym niejednemu rodzicowi z pewnością spędzały sen z powiek od wielu miesięcy. Gdzie posłać pociechy, żeby były zadowolone, świetnie się bawiły, ale przede wszystkim były bezpieczne? Jechać razem, czy postawić na samodzielny wypoczynek? Dwa tygodnie urlopu rodziców w ciągu całych wakacji nie pozostawia wiele pola do manewru – jednak konieczne są kolonie lub obóz. Cały czas pozostaje jednak pytanie: co zrobić, żeby naszemu potomkowi nie stała się krzywda?
Mieliśmy wielkie szczęście, że Ks. Paweł i Siostra Magdalena zaoferowali się zorganizować wakacyjny wyjazd nad morze dla ministrantów i dziewczynek w drużyny Świętej Rodziny. Wypoczynek miał być połączony z rekolekcjami, więc znajdzie się i coś dla ciała, i coś dla duszy. Nie musieliśmy się długo zastanawiać, decyzja była prawie natychmiastowa – jedziemy!
25 czerwca, po Mszy świętej, 72 osoby zapakowały się do autobusu
i samochodów i wyruszyły po przygodę. Niektóre dzieci pojechały na wakacje samodzielnie, innym towarzyszyli rodzice lub dziadkowie, więc rozpiętość wiekowa była duża – od półtora roku do 60 plus. Dzięki temu każdy znalazł sobie kompana
do zabawy, psot lub zwykłej pogawędki.
Sobieszewo przywitało nas piękną pogodą. Zamieszkaliśmy w ośrodku Fala, który był cały do naszej dyspozycji. Do plaży jest kawałek, ale co to znaczy dla żądnych morskich kąpieli wczasowiczów.
Utrzymanie w karbach takiej gromady dzieciaków nie jest sprawą prostą,
ale organizatorzy spisali się na medal, zapewniając rozbudowany program duchowy
i rozrywkowy. Nie było czasu na nudę, czy grymaszenie.
Codziennie rano i wieczorem, po modlitwie, odbywało się czytanie wybranych fragmentów Pisma Świętego. W tym roku rozważaliśmy śmierć i mękę Jezusa. Dostaliśmy przygotowane zawczasu notatniki, w których oprócz fragmentów Pisma było miejsce na wpisanie swoich przemyśleń na temat tekstu i postanowień na nadchodzący dzień. Wieczorem zastanawialiśmy się w ciszy, czego nauczyliśmy się tego dnia i czy udało nam się spełnić postanowienia. Notatniki są świetnym pomysłem, to co zostanie zapisane nie umknie, można do tego wrócić, coś zmienić, dopisać, poprawić. Czasami rozmawialiśmy z Jędrkiem na temat przeczytanego fragmentu i zadawane przez niego pytania były często zaskakujące i świeże.
Mieliśmy szczęście, że księża ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów umożliwili nam udział w mszach świętych w pobliskim kościele Matki Bożej Saletyńskiej. Możecie sobie, Drodzy Czytelnicy, wyobrazić zdumienie parafian
i turystów, gdy przed Mszą wchodziło do prezbiterium dwudziestu kilku ministrantów! I to wszystko z jednej parafii! Czasami Msza była tylko dla nas i wtedy oprawę muzyczną zapewniała siostra Magdalena i dziewczynki z Drużyny Świętej Rodziny.
Oczywiście nie samymi modlitwami człowiek żyje i w programie było także zwiedzanie okolicy. Wycieczka z przewodnikiem po Gdańsku była wyzwaniem ekstremalnym, ponieważ temperatura powietrza osiągała 34 stopnie Celsjusza
w cieniu. Na szczęście przewodnik prowadził nas zacienionymi miejscami,
a w odwiedzanych kościołach było znacznie chłodniej. Odwiedziliśmy między innymi bazylikę konkatedralną Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwaną także bazyliką Mariacką, gdzie na niektórych największe wrażenie zrobił obraz Hansa Memmlinga „Sąd ostateczny”, Madonna Gdańska, Pietà, czy ołtarz Koronacji Marii,
a na innych widok z kościelnej wieży, na którą trzeba było się wspiąć po niezliczonej liczbie schodów. Z odwiedzanych miejsc nam najbardziej spodobał się kościół św. Jana i bursztynowy ołtarz w kościele Świętej Brygidy, w którym Jędrek pozował do zdjęcia za ołtarzem (czyży znak?).
Innego dnia była wycieczka statkiem na Westerplatte, gdzie zmówiliśmy modlitwę za poległych obrońców i wysłuchaliśmy krótkiego wykładu na temat historii tego miejsca. Kolejna wycieczka, także statkiem, była po Kanale Elbląskim. Mieliśmy możliwość zobaczyć działanie pochylni, unikatowego na skalę światową systemu transportu statków po kanale. A gdy statek wpłynął na deltowe jezioro Druzno z wielu piersi wydobył się jęk zachwytu. Jezioro z przyległymi terenami tworzy rezerwat przyrody, wpisany na listę ramsarską, będący miejscem lęgowym ptactwa wodnego
i błotnego. Będące już nisko Słońce barwiło rośliny i wodę na piękny złocisty kolor.
W programie wyjazdu było także zwiedzanie Archikatedry Oliwskiej
i wysłuchanie koncertu organowego. Dzięki przyjacielowi ks. Pawła mogliśmy zajrzeć także do miejsc niedostępnych dla zwiedzających, na przykład do katedralnego refektarza i zakrystii kościoła. Odwiedziliśmy także oliwski ogród zoologiczny,
w którym Jędrkowi najbardziej podobały się orangutany.
Wakacje nad morzem to oczywiście plaża i morskie kąpiele, więc i tego nie mogło zabraknąć w programie. A że nie można ciągle siedzieć w wodzie, bo człowiek może się rozmoczyć, na plaży odbywały się rozgrywki w piłkę nożną i zbijaka, a także zawody w budowaniu fortyfikacji z piasku i bronienia ich do utraty tchu. Gdy popsuła się pogoda i nie można było kąpać się w morzu, odwiedziliśmy sopocki Aquapark,
w którym dwugodzinna zabawa spowodowała, że niektórzy mieli kłopot ze spacerem na sopockie molo.
Program zakończyła wyprawa kolejką wąskotorową z Mikoszewa do Stegny.
W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa zmówiliśmy Koronkę i podziwialiśmy unikatowe wyposażenie, w którym dominował model statku z XIX wieku i piękny ołtarz.
Dziesięć sobieszewskich dni było bardzo intensywnych, nie można było się nudzić. Śmieliśmy się, że po przyjeździe trzeba wziąć kilka dni urlopu, żeby odpocząć po zwiedzaniu. Ale to było zmęczenie fizyczne, psychicznie odpoczęliśmy
za wszystkie czasy. Aby wchłonąć wszystkie dobra, którymi obdarzył nas Bóg, trzeba było wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli, aby zrobić miejsce na nowe doznania, zarówno fizyczne, jak i duchowe i psychiczne. Najważniejsze dla nas było także poczucie wspólnoty, myśl, że nareszcie gdzieś należymy, że jesteśmy wśród życzliwych nam ludzi. Ks. Paweł i Siostra Magdalena są wspaniałymi opiekunami
i przewodnikami, którym bez namysłu powierzę moje dziecko. Mam jednak nadzieję, że będziemy mogli pojechać jeszcze nie jeden raz na wspólną wyprawę po przygodę.
Joanna i Jędrek Rybak