Droga nr 77 czyli…..
Droga nr 77 czyli…..
Wchodźcie prze ciasną bramę, bo szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby i liczni są ci, którzy tędy wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, i jakże nieliczni są ci, którzy ją znajdują!
Mt 7, 13-14
Ten rok nam nie odpuszcza. Dopiero co pozbieraliśmy się po sylwestrze, a tu już koniec karnawału, tłustoczwartkowe święto pączka i bach! Środa Popielcowa z wezwaniem do nawrócenia i przemiany. Co za dynamiczny rytm! A mówią, że świat biegnie do przodu, trudno nadążyć i przydałoby się mniej pośpiechu a więcej refleksji. Może to jednak nie tak źle. Zanim bowiem nasze postanowienia noworoczne zdążą na dobre ostygnąć, możemy przekuć je na postanowienia wielkopostne. Nie poddajemy się 🙂 Z drugiej strony, Wielki Post jest czasem szczególnych postanowień, jako że zwykle mają one jakiś związek z tym, co niekoniecznie dobrze nam się kojarzy – umieraniem dla grzechu. Staramy się więc mniej lub bardziej opornie przyznawać się do naszych występków, przepraszać za nie Jezusa na krzyżu, pamiętając, że Jego Święte Rany to straszny skutek naszych przewinień. Potrzebujemy nawrócenia.
Nawrócenie jest drogą uzdrowienia poprzez odejście od grzesznych przyzwyczajeń, zaparcie się siebie, czyszczenie naszych umysłów, serca i ciał przez post, modlitwę i jałmużnę. Trudne to, boli, męczy. A my już i tak jesteśmy zmęczenie, sfrustrowani, nierzadko przywaleni poczuciem winy i nieudolności w naszych próbach zmiany i pójścia za Jezusem znowu i znowu. Nasze ciała chorują, myśli chodzą własnymi drogami, duch jest wyczerpany a relacje, przynajmniej niektóre, rozdzierają nam serca. Nie pomaga fakt, że chcąc nie chcąc bierzemy udział w ogólnoświatowym pędzie, ogłuszeni jazgotem i podtapiani informacyjnym szambem (wybaczcie słowo). Od czego zacząć przemianę, do której nawołuje nas Kościół? Gdzie zacząć?
Jeśli bowiem darujecie ludziom ich przewinienia, to również i wam daruje Ojciec Niebieski. Lecz jeśli nie darujecie ludziom, to i wasz Ojciec nie daruje wam przewinień.
Mt 6, 14-15
Nie byłoby Wielkiego Postu, Krzyża, Męki, Maryi jako naszej Matki ani Zmartwychwstania gdyby nie przebaczenie. Po prostu. Czekałoby nas piekło, rozpacz, niewyobrażalny ból wszelkiego rodzaju, zgnilizna. Nieustający halloween w wersji dla dorosłych. Czasem myślimy, że przecież te nasze grzechy to wcale nie są takie ciężkie, że ten największy ból, najmocniejsze razy, najdotkliwsze uderzenia w Jezusa podczas Jego Męki to skutek nie naszych grzechów, tylko zatwardziałych grzeszników. Mnie z pewnością tak się kiedyś wydawało, aż w końcu Bóg w swoim miłosierdziu uświadomił mi, że ja nie mam możliwości poznania prawdziwej wagi ani dalekosiężnych skutków moich „małych grzeszków”. Dodam, że już sam fakt mojego myślenia w ten sposób dowodzi, że grzech główny pychy ma w mojej duszy luksusowy apartament, za który ja płacę. Bóg pokazał mi też, że moja biedna, ślepa, chora dusza, moje zmęczone, obolałe ciało i stępiony umysł potrzebują Jego przebaczenia, Jego miłosiernego spojrzenia podczas spowiedzi i czułego dotyku podczas Eucharystii. I wtedy właśnie dokonuje się ich uzdrowienie. Prawdziwe, takie jak 2 tysiące lat temu, kiedy pisała się Ewangelia. Może jesteś ciągle sfrustrowany, może jesteś ciągle zła i ranisz tym innych, choć nie chcesz, starasz się poprawić, ale nie wychodzi? Może borykasz się z chronicznym zmęczeniem, może bolą Cię stawy? A może nie potrafisz podnieść się z głębokiego smutku? To są częste objawy choroby braku przebaczenia. Kiedy nie przebaczasz, Boże miłosierdzie ma ograniczony dostęp do Ciebie, a więc i Jego uzdrawiająca moc nie może Cię ogarnąć i przemieniać.
Chyba zgodzicie się ze mną, że mimo wszystko przebaczenie to trudny temat. Między innymi dlatego, że musi być absolutne. Jezus, kiedy mówi o przebaczeniu, mówi wprost i jest radykalny. Nie ma miejsca na zgadywanki. Jest to tak ważna sprawa, że czyni z niej element modlitwy, której nas uczy: Ojcze nasz. Gdy się modlicie, mówicie: (…)I odpuść nam nasze grzechy, gdyż i my darujemy każdemu, kto wobec nas zawinił. (Łk, 11, 4). Każdemu? Ale ja ma listę rzeczy, których nie mogłabym przebaczyć, których nie można przebaczyć. Jezu, pewnych rzeczy się nie wybacza. Każdemu. Chciałoby się powtórzyć za ludźmi, którzy usłyszeli naukę o kochaniu nieprzyjaciół: trudna jest ta mowa. Kto jej może słuchać? A jednak jest to jedyna droga, na której możemy zostać uzdrowieni duchowo, emocjonalnie, fizycznie.
Jak wziąć się za bary z przebaczeniem? Zacznę od tego, że przebaczenie jest (jak zapewne słyszeliście już nie raz) decyzją woli. Wolna wola to jedyna rzecz, którą Ojciec dał Ci na własność. Ponieważ Cię kocha, nigdy Cię do niczego nie próbuje zmusić. Szatan zaś przeciwnie. Nieustannie dokonuje zamachów w tym obszarze, bo chce pozbawić Cię władzy, jaką Bóg Ci dał w rozporządzaniu Twoim życiem. Między innymi, wmawia Ci, że nie możesz przebaczyć, że to za trudne, a nawet nie wolno czy nie wypada tego czy innego zła komuś odpuścić. Jezus mógł, no ale On jest Bogiem, a Ty tylko słabym człowiekiem. Powiedz Mu, że za dużo wymaga! Zdarzyło Wam się słyszeć taki syczący szept? Jezus zaś mówi: sprzedaj wszystko co masz i pójdź za Mną. Wszystko – a więc też Twoje najgłębsze zranienia, całe zło, jakie Cię w życiu dotknęło. Tylko Jezus ma kwalifikacje do tego, że Cię na tę drogę zaprosić, bo On to całe zło wziął na Siebie wtedy, na Kalwarii. Ale co jeśli krzywda, której doznaliśmy my lub nasi bliscy jest takie wielka, że po ludzku nie da się jej darować? Albo jeśli czujemy, że odpuszczając komuś winę, staniemy się słabi, pozbawimy się swego rodzaju broni, której moglibyśmy użyć przeciwko naszemu krzywdzicielowi? Może być tak, że wiesz, że powinieneś przebaczyć, ale nie chcesz, ani nawet nie chcesz chcieć i jesteś zły na Jezusa za to wymaganie. Co wtedy? Usiądź przed Nim, najlepiej przed Najświętszym Sakramentem i powiedz Mu to wszystko: kto, co, kiedy, jak i dlaczego nie możesz i nie chcesz. Powiedz Mu jak to odczuwasz, jakie masz bariery, nie ukrywaj przed Nim uczuć, wątpliwości. Bądź absolutnie szczery. A na koniec powiedz Mu, żeby sobie sam z tym poradził. Wszystkie swoje sprawy przerzuć na Niego, bo Jemu zależy na Tobie. I wsłuchaj się w Ducha w Twoim sercu. Gwarantuję Ci, zaskoczy Cię głos, który usłyszysz i słowa, które On Ci da. Oprócz adoracji, dobrze jest też odprawić drogę krzyżową. Szeroki wybór tychże znajduje się w każdej prawie księgarni katolickiej, ale może warto napisać swoją. Przyjrzyj się uważnie – w której stacji się odnajdujesz? Może ktoś naruszył Twoją integralność seksualną, cielesną? Stań obok Jezusa, kiedy rzymscy żołnierze zdarli z Niego ubranie. Nie byli subtelni. Może byłeś wyzywany, traktowany jak popychadło, wyśmiewany, przeklinany? Przytul się do Jezusa, kiedy zasłaniają Mu twarz, policzkują Go i każą Mu prorokować, kto Go uderzył; kiedy sugerują Mu szyderczo, żeby zszedł z krzyża, skoro taki z Niego Syn Boży. Może ktoś zszargał Twoje dobre imię, fałszywie Cię oskarżył? Jezus przed Piłatem… Ty wiesz najlepiej, w której stacji (może niejednej) Jezus wziął tak naprawdę, namacalnie, fizycznie i psychicznie na Siebie Twoje zło i Twoją krzywdę. Na tej Drodze jesteś Ty, ja i nasi krzywdziciele, a także ci, których my skrzywdziliśmy. Na tej jednej Drodze i na tym jednym Krzyżu. Razem. Ale nie sami. Z Jezusem. I Maryją. Tą, której zamordowano dziecko.
A więc modlitwa przed Jezusem przed Najświętszym Sakramentem, droga krzyżowa i „Modlitwa przebaczenia” o. Roberta DeGrandisa SSJ. To nie jest książka, zaledwie broszurka (34 strony), do codziennego odmawiania przez minimum 30 dni. To jest spacer przez nasze życie, podczas którego możemy Jezusowi oddawać całe „zło, jakim jest brak przebaczenia” (cytat z tejże publikacji) w naszym życiu. Możemy wsłuchać w pełen pokoju i czułości głos Pana, który mówi nam komu i za co powinniśmy przebaczyć. Jednocześnie modlitwa ta jasno ukazuje, że nie przebaczamy własną mocą ani siłą. My się mamy tylko zgodzić w swojej woli, że chcemy. Reszty dokonuje w nas Jezus swoją łaską. A i tak nieraz potrzeba na to i całego życia. Właściwie to każdemu z nas potrzeba całego życia pełnego przebaczania, bo codziennie pojawia się naszym życiu zło. Jest to wysiłek, który podejmujemy co wieczór w rachunku sumienia (o tym następnym razem), aby nasze serce nie twardniało i nie stało się „odporne” na działanie Ducha.
Przebaczenie jest czymś, czego trzeba doświadczyć. Jeśli będziemy tylko o nim czytać, zawsze będzie to brzmiało trochę jak „cuda na kiju”. Takie tam „kościółkowe” wypociny teologów. Dlatego zróbmy razem krok wiary w kierunku Jezusa, który ma moc, rzeczywistą władzę, aby przemienić nasze serca, dusze i ciała w sposób, o którym nam się nie śniło (sprawdzam na sobie – działa 🙂 ). Życzą Ci bardzo mocno odkrycia nowego stylu życia jakim jest styl przebaczający, który daje wielką wolność wewnętrzną i pokój nie z tego świata. Modlę się, abyś tej wolności i pokoju doświadczył jak najszybciej.
Anna Maria Sumiła – szczęśliwa żona „fantastycznego faceta” i mama czwórki wspaniałych dzieci. Z wykształcenia i zamiłowania filolog, psycholog, coach i doula . Fascynuje się towarzyszeniem kobietom w procesie stawania się mamą i byciem świadkiem przemiany, jaka w nich zachodzi w związku z tym doświadczeniem, interesuje się psychologią międzykulturową oraz pracy i organizacji (dom to taka mała firma), uwielbia czytać. Ma nadzieję, że to co pisze, wniesie coś dobrego do życia choćby jednej osoby, która przeczyta te słowa.