U źródła kobiecości
U źródła kobiecości czyli Kobiece serce. 101 medytacji Virginii Froehle RSM.
Moja Droga. Mam nadzieję, że kiedy patrzysz w lustro, cieszysz się tym, co widzisz. Mam nadzieję, że czujesz się piękna, mądra, kochana i kochająca. Chciałabym, żebyś mogła powiedzieć, że pomimo wszystko, życie i Ty sama jesteś „dobra” (Rdz 1, 31). Pomimo wszystko, a więc pomimo wszelkich błędnych decyzji, słabości, trudnych zdarzeń, przykrości, złości, traum, smutków, niezadowolenia, rozczarowań….. Byłoby wspaniale, gdybyś mogła powiedzieć, że choć życie w świecie umęczonym grzechem i słabością bywa wykańczające, to jednak czujesz, że Twoje życie jest zaplanowane przez Boga i przez Niego chciane i wyczekiwane, niezależnie do tego, co usłyszałaś od ludzi. Ta Jego pełna akceptacja jest punktem wyjścia do tego, aby każda z nas mogła spojrzeć na siebie jako na kobietę, która ma nieskończoną wartość i piękno i w nowy sposób wejść w relację z innymi ludźmi, mężczyznami i kobietami.
Cieszę się ogromnie jeśli tak mniej więcej siebie widzisz. Ale może tak nie jest. Może z rożnych powodów czujesz się zagubiona jako człowiek, jako kobieta i czasami nie wiesz po, co to wszystko. Może jesteś przepracowana, zmęczona, masz gorszy nastrój „bo tak”. Może ktoś bardzo Cię zranił albo skrzywdził. A może to Ty komuś dopiekłaś. I wcale nie czujesz się dobra.
Jakakolwiek jest Twoja historia i w jakimkolwiek miejscu się teraz znajdujesz (także tym, w którym „życie jest piękne”), chciałabym zaprosić Cię do wyruszenia w przygodę ze Słowem Bożym i tym, co na Jego postawie proponuje s. Froehle. Będę szczera. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę w księgarni, to odłożyłam ją na półkę po przeczytaniu, że to zbiór medytacji. Pomyślałam sobie wtedy, że choć okładka jest naprawdę ładna (niebieska w kwiatowe wzory, kobieca), to nie mam ochoty, na czytanie czyichś przemyśleń na podstawie fragmentów Pisma Świętego. Obawiałam się, że zamiast starać się usłyszeć, co dane Słowo mówi do mnie, będę żyć czyimś doświadczeniem. Nie, zdecydowanie unikam rozważań i medytacji (chyba że chodzi o medytacje do ćwiczeń ignacjańskich lub lectio divina).
Jednak przy następnej wizycie w księgarni ponownie stanęłam przed półką z rzeczoną książką. Nadal nieufna, zaczęłam ją przeglądać. Po raz kolejny się zniechęciłam, przeczytawszy opis z tyłu. Opis głosi, że jako kobieta zapracowana i zabiegana, powinnam zadbać o siebie, zrobić coś dla siebie. Nie mam nic przeciwko. Zupełnie się z tym zgadzam, ale nie uważałam, żebym akurat była w takim momencie życia, w którym całkowicie poświęciłam się dla innych. Wydawało mi się, że całkiem dobrze sobie radzę, dbając o siebie. Jak się jednak domyślasz, w końcu książkę kupiłam (może to jakiś przymus kupowania?!). Tym, co mnie przekonało, był rzeczowy i życiowy wstęp. Medytacje te, a właściwie propozycje i ćwiczenia, powstały poniekąd w wyniku szczerych rozmów między kobietami pewnej grupy. Spodobało mi się też krótkie i treściwe wyjaśnienie, jak można się tą książką posłużyć, żebym mogła zobaczyć jakąś zmianę w przeżywaniu siebie jako kobiety stworzonej przez Boga. No w takiej sytuacji mogłam przecież spróbować, prawda?
Bardzo się cieszę, że mogę pracować z tą książką. Czasami nie jest łatwo. To nie są ćwiczenia czy sugestie na jeden raz, na jedną „sesję terapeutyczną” z Bogiem. Zależnie od doświadczeń każdej kobiety, pewne tematy można przerabiać tygodniami. A to dlatego, że Słowo tam „przerabiane” prowadzi nas do tego, co w nas najgłębsze. Kobieta została stworzona przez Boga między innymi do relacji (pamiętasz może biednego, samotnego Adama? Niby sobie facet radził, ale Bóg wiedział lepiej). Jednak, żeby te relacje, które tworzymy z innymi ludźmi, mogły być twórcze, życiodajne, potrzebujemy relacji z naszym Źródłem. I kiedy czytamy kolejne Słowa i propozycje autorki, widzimy, że Ten który nas stworzył jako kobiety, jest żywo zainteresowany absolutnie każdym aspektem naszego istnienia. Tym, jak dbasz o swoje ciało (jak jesz? czy ćwiczysz? czy umiesz odpocząć?); tym, jak myślisz o swojej przeszłości (wstydzisz się? boisz się kary? Jesteś wściekła?); tym, jak przeżywasz codzienność wewnątrz (myśli, marzenia, lęki, pragnienia) i na zewnątrz (Ty pośród innych ludzi, rzeczy i zdarzeń). A najważniejsze jest to, że Ojciec chce, abyś całą sobą wiedziała, że On tu jest, nigdy Cię nie zostawi, rozumie każdy Twój problem i każdemu z nich potrafi zaradzić (tylko On tak potrafi!), patrzy na Ciebie z czułością, widzi Twoje piękno ukryte pod warstwą życiowych trudów i doświadczeń, a także zła, które popełniłaś (jak my wszyscy). Nie gorszy się, nie odwraca się ze wstrętem, nie traci nadziei. On jeden wie, jak Cię „naprawić”. Bo Jego miłość jest podstawą Twojego życia, od momentu, kiedy Cię sobie wymyślił i zachwycił się tym, co wymyślił. Ta miłość jest źródłem Twojego życia i Twojej kobiecości. Po prostu.
Oprócz Słowa z Pisma Świętego, rozważania i sugestii ćwiczeń, każda z medytacji zawiera jedno – lub dwuzdaniową propozycję tego, co można robić w ciągu dnia, aby jej treść lepiej w nas „pracowała”. Dla mnie osobiście jest to bardzo pomocne.
Kończąc te moje przemyślenia na temat „Kobiecego serca” życzę Ci, abyś, czy z pomocą tej książki, czy w jakiś inny sposób, doświadczyła bycia wybraną przez Boga, który obiecuje Ci dobro, otacza Cię miłością, oczyszcza Cię swoim miłosierdziem i umacnia. Tak, aby Jego obraz w Tobie był coraz bardziej rzeczywisty.
Właściwie miałam już skończyć, ale chodzi za mną pewna myśl. Możesz potraktować ją jako p.s. w liście. Być może łatwo Ci mówić Bogu o wszystkim, co się dzieje w Twoim życiu, sercu, relacjach, ale jeśli nie, jeśli czasem, może nawet wbrew sobie, starasz się przybrać „właściwy”, bardziej uduchowiony ton w rozmowie z Nim, bo wydaje Ci się, że tak wypada, albo inaczej czujesz się skrępowana – spróbuj z tego zrezygnować. Odczuwasz rozgoryczenie? Masz żal do „życia”? Klniesz jak szewc, bo inni ludzie doprowadzają Cię do szału (dziś bardziej niż zwykle)? Nakrzyczałaś na dziecko, bo znowu zapomniało zrobić tego, o co już tyle razy prosiłaś? Masz wrażenie, że Twoja relacja małżeńska ugrzęzła, nie rozumiecie się, a Ciebie (tak szczerze mówiąc) zmęczyło próbowanie ciągle od nowa i masz ochotę się poddać i żyć swoim życiem?
Wszystko to (cokolwiek by to było), powiedz Mu. Powiedz tak jak jest i odpręż się. On się nie odwróci zgorszony, nie będzie Cię gromił; nie powie, że „jako chrześcijanka powinnaś się wstydzić”. Wyżal się i odpocznij w Nim. Zobaczysz, że kiedy będziesz się najmniej spodziewać, On wyprostuje Twoje myśli, podpowie rozwiązania, da wytchnienie Twoim emocjom. W końcu… to On jest Twoim Źródłem i Twoim Celem. Tylko w Nim jest pełnia, której szukamy. Ty. Ja.
Anna Maria Sumiła – szczęśliwa żona „fantastycznego faceta” i mama czwórki wspaniałych dzieci. Z wykształcenia i zamiłowania filolog, psycholog, coach i doula . Fascynuje się towarzyszeniem kobietom w procesie stawania się mamą i byciem świadkiem przemiany, jaka w nich zachodzi w związku z tym doświadczeniem, interesuje się psychologią międzykulturową oraz pracy i organizacji (dom to taka mała firma), uwielbia czytać. Ma nadzieję, że to co pisze, wniesie coś dobrego do życia choćby jednej osoby, która przeczyta te słowa.